Od razu chce podziękować mojej koleżance, która pomogła mi uporać się z problemami na blogu i siostrze, która pomaga mi z błędami ortograficznymi i składniowymi.
Otworzył mi jakiś młody chłopak. Po jego twarzy wywnioskowała, że musiał niedawno wstać.
- O co chodzi?- spytał zaspanym głosem.
- Dzień dobry. Jestem jedną z pracowni tego pensjonatu. Przyszłam państwa obudzić i zaprowadzić na śniadanie o co poprosiliście.- uśmiechałam się i próbowałam mówić formalnie. Nienawidzę tego typu gadek.
- A no tak. Masz rację, możesz poczekać chwilkę, bo mój kolega właśnie kończy się myć?
- Tak. Oczywiście.- i znowu ten sztuczny uśmiech.
- Wejdź na razie. Zaraz skończy i można będzie iść.
- Nie ma sprawy.- i weszłam do ich pokoju. Ich pokój różnij się od naszego.
- Usiądź.
- Dziękuje, postoję.- chętnie bym usiadła, bo mnie nogi bolą od tych butów, ale nie mogę bo jak mi mówiła Yuna: " Jeżeli gość np. powie, że możesz usiąść na jego łóżku, nie rób tego. Chociaż to miły gest to i tak musisz pokazać gościom, że masz dużo energii i nie musisz odpoczywać ". Głupie zasady. Po chwili usłyszałam jak ktoś wychodzi z jakiegoś pomieszczenia. Pewnie to jego kolega, nareszcie. Odwróciłam się, żeby powitać go i zamarłam. Z łazienki wyszedł ten perfidny koleś, który nazwał mnie pyza. Po jego minie mogę wywnioskować, że też jest zdziwiony widząc mnie. Patrząc na niego zauważyłam, że znikło mu te zdziwienie a na buzi zagościł złośliwy uśmiech.
- Pyzo nie mówiłaś, że tu pracujesz?- znowu brew mi drgnęła. Miała ochotę mu przywalić, za kogo on się uważa. Zachowała spokój i odpowiedziałam.
- To wy się znacie?- spytał chłopak stojący koło nas.
- Mieliśmy przyjemność poznać się wczoraj, prawda pyzo?
- Mi też pana miło widzieć.- odpowiedziałam ledwo się powstrzymując. On miał pewnie wielki ubaw ze mnie.- Możemy już iść, śniadanie pewnie już gotowe.
- Chwilkę...- co znowu, oni mnie już wkurzają.- Zaraz przyjdzie nasz.... o wilku mowa- w tej chwili do pokoju wszedł kolejny chłopak.- Możemy już iść.- powiedział chłopak i zaprowadziłam ich na dół. Schodząc ze schodów czułam, że oni patrzą się na mnie. Miałam ochotę kilka razy się odwrócić, ale darowałam sobie. Wchodząc na salę czułam ulgę, odeszłam od nich i poszłam w stronę Yuny. Ruchem ręki pokazałam jej, że ma ich obsłużyć. Zrozumiała moją aluzję i poszła, a ja ruszyłam do kuchni.
*Narracja Yuny*
Kiedy JeRi pokazała mi kogo mam obsłużyć, załamałam się. Tam siedział ten chłopak. Co ja mam teraz zrobić, mogłabym kogoś poprosić aby mnie zastąpił ale nikogo nie było oprócz JeRi, która była aktualnie w kuchni. Wzięłam wdech i wydech i niepewnym krokiem podeszłam do nich.
- Dzień dobry. W czym mogę służyć?- po moich słowach wszystkie spojrzenia skierowały się na mnie, czułam się fatalnie. Kiedy napotkałam wzrok tam tego chłopaka on błyskawicznie się uśmiechnął.
- Może ty nam coś zaproponujesz.- spytał chłopak o czerwonych włosach.
- Yyy... Może państwo skuszą się na Hoe*?
- Może być . Prawda chłopaki.- Inni siknęli głowami i odeszłam od nich.
*Narracja JeRi*
Siedząc w kuchni usłyszałam jak ktoś wchodzi. Spojrzałam na drzwi i ujrzałam przybitą Yunę.
- Nigdy więcej nie idę ich obsługiwać.- powiedziała. Podeszłam do szefa kuchni i dała mu zamówienie. Wzruszyłam ramionami i poszłam tam gdzie Yuna przybyła. Rozejrzałam się po sali i wypatrzyłam tych trzech chłopaków, śmiali się. Wzruszyłam ramionami i podeszłam do jakiś klientów i nie zwracałam uwagi na nich. Chociaż jakby pomyśleć to nawet nie znam ich imion. Dobra, już o tym nie myślę. I tak minął mi dzień. Leżałam w łóżku i nie mogłam zasnąć. Wzięłam telefon do ręki i sprawdziłam godzinę, wskazywał 2:24. Odłożyłam go i przekręciłam się. Tej nocy nie mogłam zasnąć. Nie wiedziała dlaczego. Ściągnęłam z siebie pościel, założyłam kapcie i wyszłam po cichu z pokoju. Udałam się do kuchni aby się napić, może coś mi pomoże. Zapaliłam światło w pomieszczeniu, sięgnęłam po szklankę i nalałam sobie wody. Usiadłam przy jednym blacie i zaczęła pić napój.
- A, to ty.- usłyszałam jakiś głos. Odwróciłam głowę i zauważyłam tego mężczyznę z kuchni.
- Co pan tu robi?- spytałam.
- Też chciałbym to wiedzieć.
- Nie mogłam spać i przyszłam się napić.- powiedziałam pokazując szklankę wody.
- Czyli nie jestem sam. O czym tak myślisz, że nie możesz spać?
- Nie wiem. Tak po prostu nie mogę zasnąć.- odpowiedziałam biorąc łyk wody. Mężczyzna, po chwili przysiadła się do mnie też z szklanką wody.- A w ogóle skąd pan się tu wziął?
- Nie tylko ty i Yuna mieszkacie tutaj.
- Myślałam, że pan mieszka ze swoja rodziną.
- Moja żona ciężko pracuje i rzadko się widujemy a dzieci nie mam.
- Nie ma? Myślałam, że tak.
- Miałem syna ale zmarł w wieku 10 lat.- powiedział biorąc łyk.
- Nie ma pan syna? Ale jak zmarł?- spytałam, bo powoli żal mi tego mężczyzny.
- Został potrącony na pasach. Zginął na miejscu. Moja żona przez rok nie mogła się z tego otrząsnąć. Był to nasz jedyny syn.
- Czyli nie tylko ja straciłam bliskie osoby.- spuściłam głowę i patrzyłam na wodę w szklance.
- Słyszałem o twoich rodzicach. Strasznie mi przykro.
- A skąd pan to wie?- spytałam zdziwiona.
- Od twojej babci. Dużo mi o tobie opowiadała. Nie było dnia kiedy mi nic nie mówiła. Ale kiedy dowiedziała się że jej syn zginął, była smutna ale najbardziej bała się o ciebie. Mówiła mi, że nie byłaś na pogrzebie swoich rodziców.
- Tak, wtedy byłam bardzo załamana i nie wiadomo co bym zrobiła gdybym przyszłam na pogrzeb. Przez 3 lata chodziłam do psychologa, ale nic mi to nie pomagało.- powoli moja ręka trzęsła się na te wspomnienia. Nie lubiłam tego rozpamiętywać.
- Ale po twoim charakterze widać , że już oswoiłaś się z tym. To daje ci duży atut.
- Dziękujęęę.- powiedziałam senie.- Rozmowa z panem dobrze mi zrobiła. Będę się zbierała. Dobranoc.- powiedziałam i odłożyłam pustą szklankę do zlewu i wychodziłam z kuchni.
- Dobranoc.
*2 tygodnie później*
Właśnie szłyśmy z Yuną do gabinetu babci, bo chciała z nami porozmawiać. Zapukałam i czekałyśmy na pozwolenie. Usłyszałyśmy po chwili " Proszę " i weszłyśmy.
- O czym chciałaś z nami porozmawiać babciu?- spytałam, siadając w jednym z foteli.
- Mam dla was niespodziankę, chciałam wam wynagrodzić waszą ciężką pracę i daje wam tydzień wolnego.
- Ale kto wtedy nas zastąpi? Przecież dużo dni nas nie będzie.- zaczęła marudzić Yuna. Ja się cieszyła z tego, że wreszcie mam wolne od tego stroju. Ale po chili coś mi się przypomniało...
- O to się nie martw, poradzimy sobie.
- Dobrze. Dziękujemy.- powiedziała współlokatorka.
- Wiem gdzie możemy spędzić jeden dzień wolnego.- powiedziałam, a wszystkie oczy w pomieszczeniu skierowały się na mnie.
- Gdzie?
- Możemy jechać na plażę.
- To genialny pomysł. Yuna wiesz gdzie ona jest więc możecie tam jechać.- powiedziała z ekscytacja moja babcia.
- Tak i jeszcze raz dziękujemy za te dni wolnego.- odpowiedziała dziewczyna i wyszłyśmy z gabinetu.
- Jak mam od dziś wolne to możemy jutro jechać? Co ty na to?- spytała się mnie.
- W porządku.- i skierowałyśmy się do pokoju , aby być gotowe na jutro.
Hoe* - to koreańskie danie przyrządzane z cienko pokrojonej, surowej ryby, podawane razem z wieloma dodatkami lub innymi surowymi owocami morza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz