Muzyka

sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 4

Za mną stał jakiś młody chłopak. Podszedł do mojego stolika i patrzył na mnie.
- A co cię to obchodzi ?
- Nic. Tylko śmiesznie to wygląda " pyzo ".- brew mi drgnęła, a ręka z widelcem zatrzymała się przy buzi, kiedy usłyszałam jak mnie nazwał. Spojrzałam na chłopaka z mordem w oczach. On się tym nie przejął i ciągle na mnie patrzył.
- Jak mnie nazwałeś ?- byłam już poirytowana.
- Nie złość się pyzo. Złość piękności szkodzi.- powiedział i uśmiechnął się do mnie. Ja gwałtownie wstałam.
- Nie nazywaj mnie tak !
- Czemu? To do ciebie pasuje.- uśmiechnął się perfidnie, a we mnie gotowała się złość.
- JeRi.- nagle usłyszałam jak ktoś wymawia moje imię. Odwróciłam głowę i zauważyłam Yunę, uśmiechała się do mnie. Spojrzałam na chłopaka, który obserwował moją współlokatorkę.
- O co chodzi?- spytałam, aby jak najszybciej odejść od tego gościa.
- Pani Kim cię woła.- odpowiedziała i spojrzała na chłopaka. Wiedziałam co w jej głowie siedzi.
- Już idę.- wzięłam ze stolika talerz i podeszłam do dziewczyny, łapiąc ją za rękę i ciągnąc za sobą.
- To jest twój chło...
- Nie, nie jest. Skąd wiedziałam, że o to spytasz ?
- Ale on tak na ciebie patrzył.- już się rozmarzyła.
- Patrzył się, bo mnie wkurzył do granic wytrzymałości.
- Jesteś tu dopiero drugi dzień, a już się komuś podobasz. Ty to masz farta.
- Możesz wyświadczyć mi dwie przysługi ?
- Jasne.
- Po pierwsze zaniesiesz ten talerz do kuchni ?
- Tak. A druga sprawa?
- A druga: Przestań wymyślać niestworzone rzeczy !- powiedziałam i oddaliłam się od niej, idąc do gabinetu. Po 10 minutach byłam na miejscu. Zapukałam i weszłam do środka.
- O już jesteś. Mam do ciebie prośbę.
- Mam się bać?- spytałam, bo nie wiadomo, co mojej babci jeszcze przyjdzie do głowy.
- Nie, tylko chcę iść z tobą w pewne miejsce.
- A w jakie?
- Dowiesz się na miejscu. Za 30 minut bądź gotowa przed wejściem do pensjonatu.- powiedziała kobieta.
- Dobrze .- powiedziałam szczęśliwa, bo to oznacza, że jak wrócę nie będę musiała pracować.
- A, i wyprzedzę twoje myśli. Jak wrócimy będziesz musiała pracować.- słysząc to mój entuzjazm znikł. Wyszłam z gabinetu i poszłam do pokoju, myśląc gdzie chce zabrać mnie babcia. Gdy weszłam do środka położyłam się na łóżko i zamknęłam oczy. Prawie wywinęłam się z obowiązku pracy ale zawsze ktoś musi to popsuć. Po chwili otworzyłam oczy i ogarnęłam się. Wychodząc z pokoju, udałam się przed wejście do budynku. Po 10 minutach usłyszałam jak ktoś wychodzi z budynku. Odwróciłam się i zauważyłam babcie z wiaderkiem i gąbką w środku. Podchodząc do mnie dała mi jedno wiadro i gąbkę. Babcia zaczęła iść, a ja za nią. Po 30 minutowej wędrówce doszłyśmy do... cmentarza?

Podeszłyśmy do jakiegoś grobu na którym było napisane " Kim JoonHee ". Spojrzałam na babcię.
- Tak nazywał się twój dziadek. Zmarł kiedy miał 60 lat.- słysząc słowa babci miałam dziwne uczucia. Więc nie tylko ja straciłam bliskie mi osoby.- Dobrze, idź po wodę do tego wiaderka i umyjemy ten pomnik.- siknęłam głową i poszłam pod kran.

*Narracja Yuny*

Idąc do swojego pokoju i przechodząc przez hol pensjonatu, zauważyłam dwóch chłopaków. Byli to ci sami których spotkałam wczoraj. Na chwilę się zatrzymałam i popatrzyłam na nich. Obydwaj byli przystojni, ale zaciekawił mnie kolor włosów jednego chłopaka. Miały one czarny kolor, a nad czołem fragment jego włosów były koloru pomarańczowo-czerwonego. Dobrze nie mogła ich rozpoznać przez światło w pomieszczeniu. Nagle ten sam chłopak zauważył, że go obserwuje i uśmiechnął się do mnie. Ja od razu spaliłam buraka i zaczęłam się oddalać.
- Yuna !- usłyszałam swoje imię, ale bałam się odwrócić. Po chwili niepewnie się obejrzałam do tylu i zobaczyłam jak pan HyoRa, gestem ręki pokazuje, że mam podejść. Przełknęłam głośno ślinę i ruszyłam w jego kierunku. Przeszłam obok tych dwóch chłopaków, ale nie spojrzałam na nich.
- O co chodzi ?- pytam nieśmiało.
- Możesz przekazać ten dokument panu DongGoo ?- spytał mężczyzna
- Oczywiście.- uśmiechnęłam się i wzięłam kartki do ręki. Mając je w dłoni skierowałam się w stronę restauracji. Gdy szłam czułam że ktoś mnie obserwuję.

*Narracja JeRi*

Kiedy skończyłyśmy czyścić pomnik, poszłam wylać wodę.
- Jak wylejesz wodę nalej nową.- usłyszałam głos babci. Siknęłam głową i poszłam. Gdy wróciła zobaczyłam jak moja babcia modli się. Chwilę postałam i zrobiłam to co ona. Po skończonej modlitwie, moja babcia poszła gdzieś, a ja za nią razem z wiaderkiem i gąbką. Ustałyśmy przy kolejnym grobie, przeczyłam napis " Kim EunSoo i Kim RaeWoon ". Czytając to, do moich oczy napłynęły łzy. Myślałam, że pozbyłam się tego uczucia, ale jednak nie. Spojrzałam w bok i zobaczył, jak babcia mi się przygląda. Wyglądała na zmartwioną. Widać bała się, jak zareaguje na ten widok. Byłam smutna, ale i także trochę szczęśliwa,bo wreszcie wiem, gdzie moim rodzice leżą i mogę do nich przychodzić, chociaż wiem, że to będzie boleć. Nie chciałam się już tym przejmować i zaczęłam czyścić pomnik. Po 20 minutach był wyczyszczony. Zmówiłam modlitwę i poszłam wylać wodę.
- Jak wylejesz wodę idź przed wyjście, będę tam czekać.- siknęłam głową i poszłam. Gdy wylałam wodę na chwilę stanęłam. Zastanawiałam się, co by się stało gdyby nie przyszła po mnie babcia tamtego dnia. Pewnie całe życie siedziałabym w sierocińcu. Kończąc moje rozmyślenie udałam się do wyjścia. Nasz powrót do pensjonatu dłużył się niż droga na cmentarz. Po drodze zajrzeliśmy do kilku sklepów, a równało się z tym, że ktoś musi nieść torby i padło na mnie. Zamiast wracać 30 minut wracaliśmy godzinę. Zaniosłam reklamówki do kuchni jak kazała babcia i wróciłam do pokoju, aby się przebrać, bo została mi godzina do rozpoczęcia pracy. Przebrana poszłam na sale, aby nie podpaść. Nie interesowało mnie to, ale nie chciałam potem, żeby mi się dostawało od babci, że się spóźniam do pracy. Weszłam do kuchni, Zauważyłam tam tylko jedną osobę. Był to jakiś starszy mężczyzna. Zdziwiłam się, bo przecież goście nie maja tu wstępu. Już miałam się odezwać, ale on mnie wyprzedził.
- Ty jesteś Kim JeRi?- zapytał. Kiwnęłam głową, a on się uśmiechnął.- Nazywam się Han DongGoo i jestem szefem kuchni na tej placówce.- mówił to z takim entuzjazmem, jakby to było całe jego życie.
- Oo... widać, że poznałaś pana Han'a.- usłyszałam głos SooJun'a. Tak jak tamten facet stali i uśmiechali się do mnie. Po chwili myślałam, że jestem w domu wariatów. Ukłoniłam się lekko przed szefem kuchni i wyszłam na salę. Zastanawiałam się, czemu wcześniej go nie zauważyłam. Przecież dziś już pracowałam, a go nie widziała. Dziwne. Będąc na sali zauważyłam klientów, podeszłam do nich i obsłużyłam. Usłyszałam kroki, które znaczyły, że ktoś przyszedł. Byłam zajęta obsługą i nie spojrzałam kto przyszedł. Wracając do kuchni, aby podać zamówienie, minęłam Yunę, która pewnie szła do nowych klientów. I tak minął mi kolejny dzień w pracy. Następnego dnia wstałam jak zwykle obudzona przez budzik. Nie chętnie wstałam i ubrałam się. Poszłam do miejsca pracy, a tam spotkałam wujka.
- O JeRi, fajnie że jesteś. Mam do ciebie prośbę. Możesz iść do pokoju 7b i obudzić gości?
- Ale czemu mam ich budzić? Przecież mogą sami wstać.
- Wiem, ale prosili aby ich obudzić, bo nie są pewni czy zdążą na śniadanie i czy możesz ich tu przyprowadzić? Więc mogę na ciebie liczyć?- prosząc o to, aż złożył ręce do modlitwy. Chociaż mi się nie chciało to....
- Dobrze, pójdę ich obudzić. Gdzie znajduje się ich pokój?
- Na drugim piętrze. Na pewno dotrzesz. To ja idę. Na razie i powodzenia w pracy.- wyszedł z sali a ja wypuściłam powietrze z buzi po chwili poszłam na górę. Wchodząc schodami do góry weszłam do ciekawie przystrojonego holu.

Idąc przez nie wreszcie znalazłam pokój. Utworzyłam ręce w piąstkę i zapukałam. Po nie całej minucie otworzył mi....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz